piątek, 4 września 2015

Odchodzę + 2 rozdziały opowiadania z roboczych.

Tak, dobrze czytacie. Odchodzę. Teraz bardzo rzadko mam dostęp do komputera. Codziennie lekcje od 8 do 14, potem staram się spędzać czas na świeżym powietrzu. Chciałabym też w tym roku mieć dobre oceny, więc będę się dużo uczyć.

Nie chcę, żeby moja praca poszła na marne, więc wstawię tu dwa rozdziały mojego opowiadanie, które do tej pory były w roboczych. Tym właśnie się pożegnam.

Rozdział pierwszy
"Nie podchodź do mnie!"

Ksylion, to miasto zawsze żyło w strachu. Wszystko przez bandę istot niemal identycznych do zwykłych ludzi, ale tylko na pierwszy rzut oka. Posiadają oni niezwykłą zdolność - władzę nad roślinami. Dlatego są tacy niebezpieczni. Od czasu do czasu napadają na przypadkowy dom. Zabierają pieniądze, jedzenie, broń, jeśli tam jest, a następnie wywołują z ziemi pnącza, które oplatają budynek i go miażdżą. Ludzie modlą się, żeby to nie oni byli tymi nieszczęśnikami, ale to spotka każdego. Nikt się przed nimi nie uchroni.

Wybiła godzina ósma rano. Do sali lekcyjnej weszli uczniowie i uczennice drugiej gimnazjum. Ostatnia weszła Ellie. Niska blondynka o bladej cerze, włosy miała zwykle związane w długi warkocz. Urocza dziewczyna. Była ubrana w ciemno różową bluzę z kapturem, czarne getry i trampki tego samego koloru. Miała piękne, piwne oczy, zgrabny nos, jasnoróżowe usta. Niestety mimo urody nie posiadała przyjaciół, koleżanek...

Jak zwykle siadła w ostatniej ławce i wypakowała książki, czarny piórnik przypominający kota i swój złoty medalion. Chciała go założyć, ale przeszkodziła jej w tym Rebecca. Wysoka brunetka, która była klasową "gwiazdą" i zawsze sprawiała, że wszyscy się śmiali... Z Ellie. Chciała zrobić to co zawsze, czyli dokuczyć słabszej od siebie. Zaczęła ją obrażać, ale dziewczyna nie słuchała. Znała taki przebieg dnia na pamięć. Rebecca chyba zauważyła, że Ellie nic sobie nie robi z jej wyzwisk. Spostrzegła medalion, który leżał na podręczniku dziewczyny. Pospiesznie zabrała intrygującą błyskotkę.
-Zostaw to! - nakazała Ellie natychmiast wstając z krzesła.
-Bo co mi zrobisz? - zapytała rozśmieszona zachowaniem swojej "ofiary".
Dokładnie obejrzała medalion. Był z prawdziwego złota, ale jej to nie obchodziło. Miała takich tysiące. Przypatrzyła się sali lekcyjnej i wymyśliła sposób, żeby dokuczyć dziewczynie. Zaczęła zbliżać się do okna.
-Zaraz, co ty robisz? - zapytała przerażona Ellie.
Rebecca była coraz bliżej okna.
-Stój! Rebecca, zatrzymaj się! - błagała
Dziewczyna stała już przy oknie, otworzyła je, wzięła medalion Ellie do ręki i wystawiła ją za okno.
-Pożegnaj swój wisiorek. - powiedziała i wypuściła go.
-Nie! - krzyknęła Ellie.
W tym momencie stało się coś okropnego. Z doniczek, które znajdowały się w sali wyrosły grube pnącza, które zaczęły zbliżać się do Rebecci i ją oplatywać.
-Co się dzieje?! Ellie ty to robisz?! - krzyczała dziewczyna.
-Ellie przestań! - krzyknął jeden z chłopaków.
-Ja... Nie wiem jak to zrobić... - powiedziała przerażona.
-Przepraszam Ellie! Naprawdę przepraszam! Przestań proszę! - błagała Rebecca.
-Ja nie mogę! Nie wiem jak! - krzyczała.
Wtedy do sali weszła nauczycielka. Zszokowana wzięła środek przeciw chwastom i polała nimi pnącza, które uwolniły Rebeccę i wróciły do donic.
-Dziękuję pani... Dziękuję... - powiedziała zadyszana i wstrząśnięta Rebecca.
-Kto jest za to odpowiedzialny? - rzekła surowo nauczycielka.
-To Ellie. - powiedziała dziewczyna. - To ona to zrobiła! Prawie... Mnie zabiła.
Ellie przypatrywała się Rebecce. Nie mogła uwierzyć w to co się stało.
-Ja... Ja nie chciałam! Naprawdę! To był wypadek! - tłumaczyła dziewczyna.
Nauczycielka powoli podchodziła do uczennicy, a ta się cofała.
-Spokojnie Ellie. Zachowaj spokój. - uspokajała dziewczynę.
Wiedziała co jej zrobią. To co robią każdemu, który się napatoczy. Kroją go na kawałki, żeby znaleźć broń na innych. Dziewczyna cofnęła się jak tylko mogła. Stała tuż przy oknie, więc... Postanowiła przez nie wyskoczyć. Nie stanie się żywą pomocą naukową, nigdy. Postanowiła wrócić do domu, spakować się i uciec. Wchodząc do swojego białego, dwupiętrowego domu usłyszała głosy dobiegające z salonu.
-Na pewno wróci do domu. Trzeba zadzwonić po służby specjalne. Pomogą jej! - mówił jej ojciec William.
-A co jeśli nie? Jeśli wezmą ją do jakiegoś laboratorium i pokroją na kawałki. - odpowiadała matka Sara.
-Sara, ona prawie udusiła tę dziewczynę! - próbował uświadomić żonie co się stało.
-Zrobiła to niechcący! - zaprotestowała kobieta.
-Nie twierdzę, że tak nie było, ale nawet niechcący może zabić ciebie lub mnie. Zrozum co się dzieje, Sara! - nakazał.
-Może masz rację... - odpowiedziała Sara.
Ellie nie mogła tego dłużej słuchać. Otworzyła drzwi i skierowały się na nią oczy rodziców.
-Ellie? Czy ty... - zapytał ojciec.
-Tak, słyszałam wszystko. Jak mogliście zrobić mi coś takiego? Jestem waszą córką! - odpowiedziała.
-Ellie... - zaczął ojciec, a potem zbliżył się do córki i chciał ją objąć.
-Nie podchodź do mnie! - krzyknęła i odsunęła się od ojca. Z podłogi zaczęły wyrastać pnącza, które zacisnęły Williama wokół szyi.
-William! Ellie przestań! Nie rób tego! Proszę, Ellie! - błagała matka.
Dziewczyna wpatrywała się w przerażone oczy ojca. Ona sama była przerażona. Każdy byłby. Zalała się łzami, które spływały po jej bladych policzkach. Pnącza wypuściły jej ojca i schowały się spowrotem w ziemi. Sara podbiegła do męża i mocno go przytuliła. Rodzice popatrzyli na córkę, która również się w nich wpatrywała.
-Przepraszam... - powiedziała i wybiegła z domu.
Wyruszyła w podróż bez jakiegokolwiek zaopatrzenia.

Rozdział drugi
"Obóz"

Biegła przed siebie, kompletnie nic nie widząc, ponieważ jej oczy były zalane łzami. Nagle wpadła na dziewczynę. Była to wysoka dziewczyna o ciemnobrązowych włosach i oczach tego samego koloru. Miała na sobie czarną bluzkę na ramiączkach, jeansowe spodnie oraz czarne tenisówki. Momentalnie wstała i zaczęła wymachiwać rękoma. Z ziemi wyłoniły się pnącza, które oplotły nogi Ellie, a kiedy dziewczyna próbowała je wydostać, upadła na ziemię.
-Co tutaj robisz? - zapytała nieznajoma.
-Proszę, wypuść mnie. Ja chcę tylko stąd odejść. Nie krzywdzić już bliskich. - odpowiedziała.
-Niby czemu miałabym cię wypuścić? Żebyś wróciła do miasta, pobiegła do rządu i zdradziła nasze położenie?! - krzyknęła.
Skoro dziewczyna nie chciała jej wypuścić Ellie postanowiła zrobić to sama. Może nie miała pojęcia jak to działa, ale powinna dać sobie radę. Podniosła rękę w górę i zacisnęła ją w pięść. Z ziemi wyrosły nowe pnącza, które oplotły ją wokół klatki piersiowej, chyba nie o to jej chodziło.
-Masz moc pnączy? - zdziwiła się nieznajoma.
-Moc? Chyba przekleństwo! - odparła.
-Eh, przepraszam za "to". - powiedziała i machnęła kilka razy rękami, a pnącza schowały się pod ziemią.
-I to tyle? Nie zabijesz mnie, nie zjesz, nie okradniesz? Nic? - spytała zdziwiona Ellie.
-Niby czemu miałabym to zrobić? O, już rozumiem. Dopiero niedawno odkryłaś w sobie tę moc, prawda? Wcześniej byłaś nasączana tymi historyjkami jacy to my jesteśmy źli i okrutni. Powiem ci coś, to kłamstwa. Chodź za mną. Pokażę ci coś. - powiedziała, a następnie poszła w kierunku środka lasu.
-Skoro mówisz, że to wszystko kłamstwa to co z tymi pnączami, które oplatają domy i je miażdżą? - zapytała zdezorientowana dziewczyna.
-Musimy się bronić. Myślisz, że kiedy ludzie widzą, że ich okradamy to nam na to tak po prostu pozwalają? Nie, wyciągają broń i strzelają do nas jak do kaczek. Czasami... Moce... Wymykają się z pod kontroli i dlatego domy są zgniatane przez pnącza. - wyjaśniła.
-Czasami? Przynajmniej raz w tygodniu widzę zmiażdżone domy! - wykrzyknęła Ellie.
-Właśnie! Myślisz, że ile domów musimy okradać, żeby zapewnić nam wszystkim jedzenie i picie?! - wrzasnęła nieznajoma.
-Nam? - zdziwiła się dziewczyna.
-Już jesteśmy. - powiedziała dziewczyna pokazując Ellie łączkę z kilkoma namiotami, ogniskiem oraz... ludźmi. Nie były to dorosłe osoby, tylko same dzieci i nastolatki.
-Jane! Wróciłaś! - krzyczała mała dziewczynka biegnąc w kierunku dziewczyn. Rzuciła się na nieznajomą i mocno ją przytuliła.
-A więc Jane. Ja jestem Ellie. - przedstawiła się.
-Miło cię poznać. To jest Tina. - powiedziała wskazując na małą dziewczynkę.
-Cześć Ellie! - przywitała się.
-Chodź, oprowadzimy cię po obozie. - zaproponowała Jane i razem poszły na zwiedzanie.


Tym właśnie akcentem żegnam się z Wami. Gdyby ktoś chciał mnie znaleźć jestem dostępna na asku >klik<. Przepraszam, ale internet to nie wszystko.

5 komentarzy:

  1. Szkoda,że odchodzisz. Teraz,została tylko Nat. Ale.. Skoro taką podjęłaś decyzję,to okej.. Uszanuję to. :')

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda ;CCC Smutam, bo naprawdę mnie zaciekawiło to opowiadanie. Chciałabym, żeby może Nat je dokończyła. Jestem ciekawa dalszego ciągu.
    Rozumiem twoją decyzję i ją szanuję.
    Pozdro,
    koko-klaudia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie, podobna fabuła do opowiadania Nath xD.
    Rozumiem Cię całkowicie i szanuję Twoją decyzję. Ja - oczywiście - wolałabym, żebyś została. Ale już się stało.
    Mam nadzieję, że jeszcze wrócisz do blogowania, bo piszesz świetnie!
    Byeeeee
    Jelly

    forever-and-always-crazy-girl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. :(
    Naprawdę fajne opowiadanie c:
    Emi

    OdpowiedzUsuń
  5. Uch... Paula... Rozumiem Cię... ❤
    Nie mam nic do napisania... tylko odpisz na gm :vv.

    OdpowiedzUsuń

★ Napisz komentarz! Każdy motywuje do dalszego pisania!
★ Nie zapomnij podać linka do Twojego bloga. Z chęcią wejdę.
★ Nie obrażaj innych czytelników bloga. Nie używaj wulgaryzmów.
★ Nie podawaj linków z hackami i podobnymi stronami.
★ Nie spam w komentarzach.

Nat ★